Tytuł: Ugly Love
Autor: Colleen Hoover
Ilość stron:
Wydawnictwo: Otwarte
Cena: 36,90
Kiedy Tate, początkująca pielęgniarka, wprowadza się do mieszkania swojego brata, nie spodziewa się tak gwałtownych zmian w życiu. Wszystko przez przystojnego pilota Milesa Archera.
Miles ustala tylko jedną regułę ich związku: nie pytaj o przeszłość i nie oczekuj przyszłości. Gdy ta sytuacja staje się nie do wytrzymania i prowokuje do pytań, ożywają jego dramatyczne wspomnienia.
Tej powieści się nie czyta, tylko przeżywa – całą sobą, sercem i duszą, a po zakończeniu nic już nie jest takie samo.
Tej powieści się nie czyta, tylko przeżywa – całą sobą, sercem i duszą, a po zakończeniu nic już nie jest takie samo.
Serca zaczynają szybciej bić, obietnice zostają złamane, reguły przestają obowiązywać…
O tej książce na pewno słyszeliście. Przecież to Colleen Hoover i jej kolejna powieść, gdzie nie obejdzie się bez husteczek! Prawda, czy nie? Tej autorki czytałam Hopeless, Maybe someday i właśnie Ugly Love. Tak jak o Hopeless nie mogę powiedzieć nic więcej jak to, że mi się podobało (nie pamiętam za bardzo tej książki, czytałam już spory czas temu), a o Maybe someday, że wyłam jak bóbr, tak Ugly love mnie nie zachwyciło. Nie mam zbyt dużo do powiedzenia o tej książce, więc moja "pogadanka" będzie jeszcze krótsza, niż jest zazwyczaj i o wiele bardziej chaotyczna, za co od razu przepraszam. Plus jeszcze za to, że przez pewien czas nie było żadnego posta, jednak nie miałam chęci ani na czytanie, ani na pisanie.
Nie wierzę w propozycje remisów. To wykręty ludzi, którzy się boją, że przegrali.
Książkę pani Hoover można bardzo szybko pochłonąć, taki styl pisania, poza tym nie jest to wybitna lektura. Bohaterowie? Niestety, główna dwójka nie urzekła mnie, jednak postać Kapitana jest warta uwagi i ciesze się, że autorka postanowiła taką stworzyć. Przecież gdyby byli tylko Tate i Miles, to ja nie wiem ile razy bym się zaczynała denerwować czytając. Książkę czytało się z dwóch perspektyw; Tate, która pisała w czasie teraźniejszym i Milesa, który opowiadał po kawałku swoje życie sprzed kilku lat. Prawdą jest, że chciałam wiedzieć, co takiego wydarzyło się w życiu tego bohatera, jednak czytaniu rozdziałów z jego perspektywy nie towarzyszyły jakieś wielkie emocje, właściwie to żadne emocje nie towarzyszyły mi przez ponad 3/4 książki. Jak już to te bardziej negatywne. Co mi się w książce nie podobało? Może to zabrzmieć dziwnie. Możecie pomyśleć sobie "przecież o tym jest ta książka, wiedziałaś co czytasz". Nie podobało mi się uczucie pomiędzy dwójką bohaterów, a dokładniej to, jak Tate "zakochała się od pierwszego wejrzenia". Okej, nie mogla się zakochać od razu kiedy zobaczyła Milesa, jednak wiadomo o co chodzi. W każdym bądź razie, według mnie to, że tak szybko to uczucie Tate do Milesa się rozwinęło, było ogromnym błędem. O wiele lepiej by bylo, gdyby ono powoli się rodziło, a nie że bohaterka była tak podjarana na sam jego widok, że od razu ją gorąco zalewało. Mimo wszystko na końcu się wzruszyłam, chociaż dla mnie to było oczywiste. Ostatnie strony o wiele bardziej podobały mi się niż reszta książki i tym samym trochę podwyższyłam jej ocenę.
Łatwo wziąć złudzenia za prawdziwe uczucia, zwłaszcza gdy patrzy się drugiej osobie w oczy.